Użytkownicy nowych komputerów Mac są uprawnieni do pobrania aplikacji z pakietów iWork i Life za darmo. Jak to zrobić pisaliśmy tutaj.
Okazało się także, że istnieje luka, która pozwala zaktualizować w/w aplikacje, a dodatkowo także program Aperture, do najnowszych wersji wydanych 22. października, nawet jeśli mamy starszy komputer (więcej informacji). Wystarczy, że mamy zainstalowane w swoim systemie wersje trial tychże aplikacji. Co prawda, wraz z uruchomieniem kilka lat temu Mac App Store, Apple przestało na swojej stronie udostępniać wersje trial, ale bez problemu można je wciąż znaleźć w Internecie.
Gdy będziemy je mieli w systemie i będziemy mieli ustawiony język systemu jako angielski, Mac App Store powinno wykryć te aplikacji (niezależnie, czy jest to wersja trial, wersja kupiona jeszcze w pudełku, czy wersja piracka) i pozwolić na aktualizacje, przypisując tym samym program do naszego konta Apple ID.
Apple oświadczyło dziś, że jest świadome istnienia błędu, czy może raczej przeoczeniu z przeszłości (aplikacje – niezależnie od wersji – mają ten sam identyfikator, przez co Mac App Store nie jest w stanie rozpoznać, czy przeprowadzona była aktywacja programu), jednak dając możliwość aktualizacji starszych aplikacji (z wersji pudełkowej), nie kupionych w Mac App Store, wierzy w uczciwość swoich użytkowników.
Choć mamy świadomość, że to pozwala na piracenie naszych aplikacji przez nieuczciwych użytkowników, Apple nigdy w przeszłości nie podejmowało stanowczych działań przeciwko piractwu. Chcemy wierzyć, że nasi użytkownicy są uczciwi, nawet jeśli wiara jest daremna.
Apple faktycznie nigdy w tej kwestii nie podejmowało działań, a piracenie ich aplikacji było stosunkowo proste w stosunku do innych systemów – w przypadku aplikacji, o których mowa, sprowadzało się to do pobrania wersji trial ze strony Apple i wpisania znalezionego w internecie klucza seryjnego. Apple zawsze chciało, aby użytkowanie ich aplikacji było łatwe i nie wymagało żadnych dodatkowych kroków w celu ich uruchomienia.
Chociaż takie zaufanie ze strony Apple jest miłe, to jednak ostatnie działania (darmowe aplikacje dla nowych użytkowników, darmowa aktualizacja Mavericksa) pokazują kierunek w jakim idzie firma – oprogramowanie, dobrze współpracujące ze sobą, dostępne za darmo, ma być dodatkiem. Przynętą, która ma zachęcić do przechodzenia do „ekosystemu”, jaki oferuje Apple, wybierając zarówno komputer Mac, jak i urządzenia mobilne z iOS. Z jednej strony kierunek jest bardzo dobry. Jednak nie zdziwię się, jeśli krok który został podjęty w przypadku GarageBand – który został udostępniony na iOS za darmo, ale z dodatkowymi płatnościami wewnętrznymi – przeniesie się i na pozostałe aplikacje Apple, w tym te na Mac OS X. Poza tym nie ukrywajmy – Apple spokojnie koszt aplikacji wliczy sobie w cenę swoich urządzeń i swoje z pewnością na tym bez problemu zarobi.
Dodatkowo patrząc na rynek gier mobilnych widać, że darmowe udostępnianie aplikacji z płatnościami wewnętrznymi jest dla producentów chyba najskuteczniejszym, najłatwiejszym i najtańszym obecnie sposobem na walkę z piractwem.
W tym jednak przypadku – dotyczącym aplikacji Apple, chyba najlepiej byłoby – skoro w końcu użytkownicy starszych komputerów Mac zapłacili za ten sprzęt, do tego pewnie niektórzy z nich (jak chociażby ja) kupowali starsze aktualizacje systemu OS X – aby Apple po prostu dało wszystkim możliwość darmowej aktualizacji. Nie myślicie, że tak byłoby najsprawiedliwiej?