Pierwszy zegarek i pierwsze niemiłe wrażenia
Po otwarciu pudełka, w którym znajdował się Apple Watch, zapytałem się: co ja kupiłem? W pudełku zegarek wydawał się strasznie mały, jednak po założeniu na rękę okazał się w sam raz. Na początku przeszkadzała mi jego duża masa. Apple Watch jest moim pierwszym zegarkiem, dlatego właśnie było mi bardzo trudno się do niego przyzwyczaić. Pierwszy tydzień był dla mnie swoistą tragedią. Ciągłe poprawianie, przepinanie paska, tak za ciasno, tak za luźno, i to uwieranie w nadgarstku…
O patrz! iWatch
Zakup zegarka Apple Watch rozważałem jakieś pół roku. Grupa najbliższych znajomych wiedziała, że prędzej czy później zobaczą go na moim nadgarstku. Wyszło prędzej. Ponieważ AW to nowość na rynku, dlatego wzbudza zaciekawienie wielu osób. Opinie na jego temat są raczej pozytywne. Największą radość wzbudza tarcza zegarka, na której Myszka Miki wskazuje godzinę. Jak wielu jest ludzi, tak wiele jest jego nazw. Najczęściej można usłyszeć nazwę iWatch lub iPhone Watch. Nie powinno to nikogo dziwić – ta pierwsza pojawiła się ponad dwa lata przed oficjalną premierą i była powtarzana przy każdej kolejnej pojawiającej się plotce o zegarku. Aż do dnia premiery, kiedy nowy produkt nazwano po prostu Apple Watch. Ot, taki mały psikus.
Rysy i jeszcze raz rysy
Niestety już kilka dni po sklepowej premierze było wiadomo, że stal, z której wykonany jest Apple Watch, łatwo się rysuje. Jak łatwo? Bardzo łatwo. Wystarczył jedno całonocne ładowanie zegarka, aby rano po odłączeniu go od zasilania na zaokrąglonej krawędzi ukazał się pasek utworzony z rys. Jak wiadomo, pierwsza rysa boli najbardziej, a było ich kilkadziesiąt. Mojej reakcji nie będę opisywał. Powiem tyle, że była ona typowa dla każdej osoby chcącej wyrazić swoją frustrację. Niestety zegarek obrywa niemalże codziennie metalowymi drzwiami wyjściowymi z bloku lub zahaczam nim w pracy o metalową rurkę o przekroju kwadratowym znajdującą się pod biurkiem. Najbardziej porysowanym miejscem jest powierzchnia wokół ekranu. Z tej walki wychodzi zwycięsko szkło szafirowe ochraniające ekran. Pomimo wielu uderzeń, przeciągnięć po twardych chropowatych powierzchniach jest ono nienaruszone. Good job Apple!
Halo, halo Apple Watch
Te słowa zazwyczaj mogę usłyszeć od kolegi z pracy, gdy odbiera ode mnie telefon, bo wie, że na pewno rozmawiam przez zegarek. Jakość rozmów jest bardzo dobra. Osoby będące po drugiej stronie nie skarżą się na dźwięk w swoim telefonie. Problemu nie stanowi także głośnik wbudowany w Apple Watch. Jest on wystarczająco głośny, aby komfortowo porozmawiać przez niego, prowadząc samochód lub pracując przy komputerze.
Bateria
Przed zakupem najbardziej martwiłem się o czas pracy zegarka. Jak to w moim przypadku zwykle bywa – na wyrost. Deklarowany przez producenta czas działania w „cyklu mieszanym” wynosi 18 godzin. W praktyce wygląda to trochę inaczej. Bateria wytrzymuje bezproblemowo nawet całą dobę. Może nie jest to rekord porównaniu do innych smartzegarków, ale jedno ładowanie spokojnie wystarczy na cały dzień.
Aplikacje – jak bez nich żyć?
Nie będę rozpisywał się na temat wszystkich aplikacji. Opiszę tylko te, z których najczęściej korzystam. Do dyspozycji jest zestaw podstawowych aplikacji czasowych, bez których istnienie zegarka mijałoby się z celem.
Najważniejszą aplikacją, na której opiera się idea Apple Watch’a, jest Workout (Trening). Pozwala ona na pomiar parametrów treningu. Dzięki niej można dowiedzieć się, jaki dystans został pokonany, sprawdzić puls oraz prędkość przemieszczania się. Workout oferuje ubogi zestaw sportów jakie chcemy uprawiać. Na szczęście producent pomyślał także o opcji inne.
Dobry motywator, zły wynagradzający
Jedną z zalet Apple Watch jest funkcja pomiaru aktywności fizycznej. Co kilka godzin ukazuje się informacja dotychczasowej aktywności fizycznej użytkownika. Najczęstszą opcją, z której korzystam w aplikacji Trening jest „Rower na zewnątrz”. W czasie jazdy na rowerze zegarek przypomina o swojej obecności co 5 km, informując o przebytym dystansie. Przed wystartowaniem mamy do wyboru różne opcje celu takie jak: czas jazdy, przebyty dystans i brak celu. Bardzo motywująca jest opcja dotycząca przejechanej odległości. Zakładamy, że chcemy przejechać 20 km. Jednak po przejechaniu 20 km stwierdzam: Coś mało. Stać mnie na więcej. Jadę dalej.
Nie przemawia do mnie system nagród, których wyświetlane odznaczenia i medale nic nie symbolizują. Teoretycznie mają one stanowić zachętę i motywację do dalszych treningów, ale coś poszło nie tak. System nagród sprawdzał się w przypadku Xbox’a, gdzie zdobywając punkty za osiągnięcia w grze, można było pochwalić się tym faktem całej społeczności graczy. Im więcej punktów się uzbierało tym większy respekt mogłeś wzbudzić wśród innych grających. Niestety tutaj zdobyte odznaczenia można jedynie zachować dla siebie lub wrzucić na Facebook’a screenshot’a z zegarka, ale bez odpowiedniego opisu nie ma to sensu.
Krótko mówiąc
Czy Apple Watch potrzebny jest mi do życia? Nie. Jednak po pewnym czasie przyzwyczaiłem się do niego i nie chcę go zamienić. Nie musiszę wyciągać telefonu, aby sprawdzić godzinę, przeczytać SMS-a, odrzucić połączenie przychodzące. Wszystko mam na wyciągnięcie nadgarstka.
Czy jest to produkt wart zainteresowania? Podzielcie się waszą opinią na ten temat w komentarzach.
