Kiedy Daniel Kottke wspomina dni spędzone na studiach we wczesnych latach 70, opisuje je jako dość prozaiczne. Pokój w akademiku wyładowany książkami, muzyka Pink Floyd’ów w tle, kampus uczelni i… środki halucynogenne.
Jedyną rzeczą jaką Daniel wspomina z emocją w głosie są tzw tripy (podróże/halucynacje) po LSD, które odbywał ze swoim wiernym kolegą, „podróżnikiem” Stevem Jobsem.
Kottke był jednym z pierwszych pracowników Apple i zanim świat poznał Steve’a Jobsa jako genialnego twórce wspaniałych technologii, on znał go jako przyjaciela, z którym zwykł udawać się na wycieczki do kolorowego i niezbadanego świata jaki oboje widzieli po zażyciu LSD.
Kiedy Jobs żył, Daniel Kottke czuł się zawsze niekomfortowo opowiadając o wspólnym braniu z nim „kwasu” ale teraz, jak widać, jest gotowy się tym podzielić.
Chcieliśmy brać psychodeliki i cieszyć się otwartym umysłem
Początkowo z Jobsem połączyły ich rozmowy na temat „Być tu i teraz” książki o duchowości i psychodelikach. Taka tematyka interesowała ich obu i stało się to szybko podstawą do zaprzyjaźnienia się. Oboje dążyli do lepszego zrozumienia ludzkiej świadomości i miała im w tym pomóc Orange Sunshine i Shempa – ulubione odmiany LSD.
Byliśmy w medytacyjnej przestrzeni. To po części dlatego, że cały czas czytaliśmy książki o czakrach, energii psychicznej, energii chi i wężu Kundalini.
Kottke miał dostęp do LSD, a Jobs był entuzjastą. Razem czytali, wspinali się na wzgórza i tam wśród ogrodów różanych Reed College rozmyślali. Steve zresztą wspominał kilkukrotnie, że zażywanie LSD to jedno z najgłębszych doświadczeń w jego życiu.
Pomysł na nazwę Apple narodził się przez doświadczenie pracy na farmie jabłek, której właścicielem był inny kolega „podróżnik” z Reed.
Daniel przeprowadził się do Palo Alto w 1976 roki i był jednym z niewielu pracowników Apple, którzy w garażu tworzyli pierwszy komputer Apple I. Nie był inżynierem ale był za to niezmiernie dociekliwy. Interesowało go jak działają chipy, a wolny czas często spędzał czytając magazyn „Byte” i instrukcję do procesora 6502.
Pokazując prototypy dziennikarce CNNMoney, Kottke przypomina sobie, że od samego początku Jobs miał obsesje na punkcie estetyki…nawet estetyki płytki drukowanej. Pewnego razu zażądał aby chipy pamięci RAM na płycie były bardziej oddalone od siebie i uparł się na to pomimo tego, że jedynym sposobem aby użytkownik mógł to zobaczyć było rozwalenie komputera.
Jobs pracował rozmawiając przez telefon, a głównym zadaniem Daniela było testowanie podzespołów elektronicznych. Steve Woźniak zaczynał pracę w nocy – kiedy kończył swoją zmianę w Hewlett Packard. Firma działała w garażu około roku, później przenieśli się do prawdziwego biura.
Po przeprowadzce firmy apetyt na LSD zmalał.
Kiedy firma wystartowała, Steve koncentrował całą swoją energię na tym aby iść do przodu i odnieść sukces. Nie potrzebował do tego psychodelików.
Woźniak również nie był zainteresowany zarzucaniem kwasu.
Woz był bliski przekonania, że jego umysł jest cudownym darem natury i zawsze pracuje perfekcyjnie. Nie chciał tego zepsuć.
W pewnym momencie życia drogi Jobsa i Kottke się rozeszły, a odnowienie kontaktu nastąpiło dopiero na kilka lat przed śmiercią tego pierwszego. Albert Hoffmann, który zabiegał o wsparcie finansowe dla badań psychodelików poprosił Daniela o to aby ten skontaktował go ze Stevem Jobsem, co zresztą Daniel uczynił. Ironia losu spowodowała, że dzięki LSD zaczęli znowu ze sobą rozmawiać.
[source name= cnnmoney url= http://money.cnn.com/2015/01/25/technology/kottke-lsd-steve-jobs/]