Jeśli zabierasz ze sobą iPhone’a na wakacje i gdzieś na miejscu ma być duży zbiornik wodny… np. ocean, to dobrym pomysłem będzie podjęcie środków ostrożności by smartfon nie skończył tak jak w tym przypadku.
Finał tej historii na szczęście okazał się happy endem ale to raczej rzadkość w tego typu przypadkach. Pewien kajakarz, mieszkający u wybrzeża Pacyfiku nie do końca zadbał o bezpieczeństwo swojego iPhone, który skończył w ciemnej otchłani morskich głębin. Samo urządzenie znajdowało się w wodoszczelnej torbie więc nie można sportowca osądzić o całkowitą bezmyślność.
Po kilku tygodniach iPhone’a 6 Plus, bo ten model był właśnie topielcem, odnalazł płetwonurek. Okazało się, że dzięki specjalnemu etui z urządzeniem nic złego się nie stało i po naładowaniu działa nie pokazując żadnych oznak długotrwałego leżakowania na dnie oceanu.
Jak opowiada kajakarz, „woreczek”, w którym znajdował się iPhone to etui firmy Kobert, które prawdopodobnie w ten sposób (tak długo) nigdy nie było testowane.
Mężczyzna zaraz po straceniu urządzenia wprowadził go w Tryb Utraty i zorganizował sobie nowego iPhone’a. Ciężko było przypuszczać, że kiedykolwiek odzyska tamtego smartfona. A jednak. Dokładnie 54 dni po feralnym dniu, kajakarz dostał powiadomienie, że jego iPhone jest w sieci. Uczciwy płetwonurek zwrócił telefon właścicielowi z nieukrywaną satysfakcją. Niecodziennie udaje się wyłowić takie skarby.
Uważajcie na swoje cacuszka w trakcie wakacyjnych szaleństw bo nie wszystkie tego typu opowieści kończą się w ten sposób.
[source name= cultofmac url= http://www.cultofmac.com/383892/iphone-6-plus-still-works-after-months-at-bottom-of-ocean/]
