Swojego pierwszego iPhone’a kupiłem po serii porażek telefonów z Androidem. Mianowicie były to odpowiednio HTC Sensation i trzy Samsungi Galaxy S3. Pierwsze S-trójki miały problem z płytami głównymi gdzie po całej nocy ładowania telefon nie miał już chęci do życia i po kilku dniach urządzenie lądowało w serwisie. Będąc na wycieczce we Włoszech pod koniec wakacji poznałem kolegę Michała, który był zwolennikiem Apple’a. I to on namówił mnie na to abym finalnie przesiadł się na iPhone’a.
Najlepszy telefon
Chciałem aby moim pierwszym telefonem z jabłkiem był iPhone 5. Niestety cebularstwo największego polskiego Premium Reselera nie pozwoliło mi na zrealizowanie mojego marzenia. Wywindowali oni początkową cenę piątki od ceny sugerowanej Apple o 1200 złotych. Niestety cena ok. 3900 za telefon była zdecydowanie nie do przyjęcia. Wtedy zdecydowałem się na iPhone’a 4s w wersji 64 GB.
Moja przygoda z iPhone’m 4s skończyła się po około roku. Wtedy przesiadłem się na 5s, którego uważam za najlepszy telefon jakikolwiek powstał. Miał on idealny rozmiar, topowe podzespoły i co najważniejsze wyróżniał się wyglądem. Nie można go było pomylić z pierwszym lepszym androidowym śmieciem. Był to telefon idealny pod każdym względem. I ten elegancki kolor Space Gray. Mistrzostwo świata.
Wychwalałem go przez 2 lata do 22 grudnia br. kiedy to kolega przy piwie spytał się mnie o niego. Wtedy powiedziałem mu, że nie zmienię go za nic na szóstkę lub sześć-esa bo to są najbrzydsze telefony jakie można było sobie wyobrazić. I tu skłamałem. Rano następnego dnia kiedy się obudziłem, lekko zmordowany, nagle pojawił mi się w głowie pomysł. W ciągu kilku godzin zrealizowałem swój kaprys stając się posiadaczem białego iPhone’a 6s. I tu popełniłem duży błąd. Na szczęście nie największy w swoim życiu.
Duże telefony nie są dla wszystkich
Powtórzę słowa Norberta Cały z iMagazine. Nowy iPhone sprzedawany jest w dwóch rozmiarach. Nieużywalnym i jeszcze bardziej nieużywalnym. Dla zwolennika czterech cali przesiadka na 6s okazała się bardzo ciężka. iPhone 5s był dla mnie synonimem praktyczności i poręczności. Dzięki swojej zwartej konstrukcji był on bardzo odporny na upadki. Upadał mi dość często i przez ponad dwa lata nie udało mi się rozbić w nim ekranu. Niestety aluminiowa obudowa rejestrowała każde spotkanie z betonem więc po ilości wgnieceń i rys można bez problemu oszacować ile razy spotkał się z ziemią. W przypadku 6s może być inaczej. Muszę się liczyć z tym, że szkło panelu przedniego jest mocno wyeksponowane i każdy upadek na zaokrągloną krawędź może wiązać się z koniecznością wymiany ekranu.
Zgubiony przycisk
Aby blokowanie ekranu było bardziej praktyczne przeniesiono przycisk blokady z górnej krawędzi na boczną krawędź. Chcąc zablokować ekran często szukam bezskutecznie tego przycisku u góry, a nie z boku. Potrafi to nie tylko zdenerwować, co mocno w*****ć. Obstawiam, że jest to tylko kwestia przyzwyczajenia i za kilka dni przywyknę do tej zmiany.
Podsumowując
Przed szóstką broniłem się długo ze względu na walory użytkowe i wygląd. Po prostu ten telefon jest brzydki. Najgorsze są w nim plastikowe fugi wypełniające miejsce w aluminium które spełniają funkcję osłony anteny. Dochodzi do tego jeszcze wystający obiektyw aparatu, który też nie wygląda najlepiej. Osoba nie zainteresowana tematem bez problemu może pomylić iPhone’a 6s z innym androidowym urządzeniem. Niestety jego wygląd zrobił się bardzo pospolity. Ale jeśli chodzi o podzespoły i nowe ficzery nie ma do czego się przyczepić. Jak wiadomo Apple w tym temacie zawsze było w ścisłej czołówce.
Czy jest ktoś zainteresowany zakupem mojego iPhone’a 5s? Stan 3/10.
