Wczoraj na konferencji Apple pokazało swoje najnowsze dzieło – nowego MacBooka Pro z Touch Barem – dodatkowym ekranem z opcjami, będącym integralną częścią klawiatury. Czy faktycznie jest to rewolucja? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
Nie ukrywam, w momencie reveal’a, który jednocześnie był podsumowaniem 25 lat istnienia laptopów Apple, towarzyszyła mi euforia. Mimo, że wygląd był znany mi wcześniej (o czym pisaliśmy na naszej tablicy na Facebooku) to i tak potrafiłem się zachwycić jego wyglądem i sposobem, w jaki Touch Bar został zintegrowany z klawiaturą. Podczas prezentowania jego możliwości przez zewnętrzne osobistości jak przedstawicielki Adobe czy zespołu tworzącego Final Cut Pro, w mojej głowie powstało pytanie:
Czy Touch Bar to faktycznie narzędzie dla profesjonalistów?
Na pierwszy rzut oka, ułatwia on pracę, czy też, nazwijmy to „przerywniki” – mam tutaj na myśli np. Polaczenie telefoniczne. Nie musisz się rozpraszać, by kliknąć 'Odbierz’ tylko wciskasz to na klawiaturze i sprawa załatwiona.
W przypadku narzędzi profesjonalnych – jedynie jestem w stanie przyjąć jak Touch Bar może ułatwić pracę przy edycji filmów. Jeśli chodzi o grafikę – no dobra, też jestem w stanie to przyjąć. Ale za to kompletnie nie rozumiem przedstawienia jak Touch Bar może ułatwić pracę DJ-om. Żeby stworzyć jakiś ciekawy efekt to faktycznie, potrzebujesz przestrzeni dotykowej, ale nie takiej małej! Nawet od jednego znajomego, który zajmuje się DJ-ką na poważnie, usłyszałem stwierdzenie:
Mów co chcesz, ale Touch Bar DJ-skiego LaunchPada nie zastąpi.
Te słowa potwierdziły moją teorię. Jednakże, wciąż w wielu dziedzinach Touch Bar jest w stanie ułatwić czynności. Czepiam się jedynie, że zostało przedstawione zastosowanie, które raczej się nie przyjmie.
Dodatkowo, w Polsce cena tego laptopa jest bardzo wysoka. Najtańsza wersja z Touch Barem to wydatek 7399 zł, która przewyższa o 1100 zł cenę również drogiego MacBooka Pro z zeszłego roku.